Z ewidentnej dziennikarskiej zapaści wyrwał mnie w pewne poniedziałkowe popołudnie zapach azbestowych włókien, które unoszą się nad nielegalnym wysypiskiem „gruzu” w Prycanowie. Wiedziony instynktem i wrodzoną przypadłością do autopsji wybrałem się z aparatem fotograficznym, żeby po raz kolejny udowodnić sobie, że i tak mam rację choć są tacy, którzy wmawiają mi, że racji nie mam. Wmawiają chyba nawet samym sobie, nie chcąc zauważyć problemu i spuszczając moje zainteresowanie tematem ochrony środowiska na karb buntowniczej natury. Nic bardziej mylnego...
Tak czy inaczej proceder wywózki „gruzu” sankcjonowany przez pana burmistrza kwitnie, a pożwirowe wyrobisko w okolicach ulic Polnej i Poniatowskiego zamienia się powoli w ekologiczną bombę. Nie przesadzam drodzy czytelnicy. Bardzo proszę, jeśli ktoś ma ochotę na świeży oddech rakotwórczym azbestem z porzuconego eternitu zapraszam na opisywany śmietnik.
Azbest jest niebezpieczny tylko w jednej postaci. Zagrożenie dla zdrowia pojawia się dopiero przy uszkodzeniu, starzeniu się materiału lub próbach demontażu pokrycia dachowego. Gdy ulega skruszeniu płyta azbestowa, w powietrzu unoszą się mikroskopijne włókna, które dostając się do płuc mogą przyczynić się do pojawienia nowotworów układu oddechowego. Tylko wdychany azbest jest niebezpieczny, tak dla ludzi jak i dla zwierząt gospodarskich. Azbest trzeba usuwać bezwzględnie tam, gdzie zauważymy kruszenie się płyt. Nieuszkodzone płyty mogą jeszcze przez wiele lat kryć budynki.
Demontaż pokryć cementowo-azbestowych jest ściśle regulowany przepisami prawnymi. Mówią one dokładnie w jaki sposób powinno się usuwać i neutralizować eternit. Procedura ta jest na tyle skomplikowana, że mogą się tej czynności podjąć jedynie wyspecjalizowane, koncesjonowane firmy. Legalna rozbiórka, zgodna z prawem zmusza do ponoszenia ogromnych kosztów utylizacji, które powinna wspomagać gmina. Na marginesie pozwolę sobie wyrazić zaciekawienie, jaka wyspecjalizowana firma porzuciła eternit przy biernej postawie naszego włodarza w Prycanowie?
Wzrasta ilość przypadków najniebezpieczniejszych dla zdrowia działań – nielegalnych rozbiórek połączonych w wyrzucaniem starych płyt na „dzikie wysypiska” takie, jak opisywane przeze mnie. Zachowanie to jest wielokrotnie groźniejsze, niż życie z eternitowym dachem nad głową. Zgodnie z obowiązującymi aktami prawnymi, od 1999 r. nastąpił zakaz obrotu płytami zawierającymi azbest. Przepisy te praktycznie zamknęły okres stosowania wyrobów zawierających azbest w Polsce, pozostaje natomiast problem sukcesywnego usuwania zużytych wyrobów w sposób, który nie zagraża zdrowiu ludzi i zanieczyszczeniu środowiska. Naturalnie Różan i jego burmistrz są tak wyjątkowi, że te przepisy ich nie dotyczą. Ciekawe jak na to zareagują stosowne organa kontrolujące stan środowiska? Jeśli nawet zareaguję to grzywnę zapłaci gmina, czyli my wszyscy, a nie odpowiedzialny za taki stan.
Przy okazji proszę zwrócić uwagę, jak się pięknie pleni las, którego nie ma, a który zgodnie z deklaracjami przywołanego wcześniej burmistrza miał się pojawić po jednej ze stron drogi na częściowo zrekultywowanym wysypisku. Zamiast lasu zaczynają pojawiać się śmieci. I jak tu nie wierzyć przysłowiu, że historia lubi się powtarzać?
Przypomnę przy tej okazji po raz kolejny, że Rada Miejska zobowiązała burmistrza (zabezpieczając na ten cel środki w budżecie) do całkowitej rekultywacji newralgicznego wysypiska, jednak przedziwnym zrządzeniem nie znalazł ten pomysł jego uznania. Intrygujące...
P.Ś.