Różan w wojnie obronnej 1939 r. - cz. 4 DZIEŃ 5 WRZEŚNIA
Opracowanie niniejsze stanowi fragment pracy licencjackiej Roberta Olbrysia napisanej w WSH w Pułtusku pod kierunkiem prof. dr hab. Jeremy Maciszewskiego.
BÓJ O RÓŻAN 5 września
Wbrew przewidywaniom dowództwa polskiego Niemcy nie ścigali pobitej armii "Modlin". Ubezpieczając się od południa i południowego zachodu częścią sił w rejonie Ciechanowa i Dąbrowy, 3 armia dokonała zwrotu w kierunku południowo-wschodnim ku Narwi. Dywizja pancerna "Kempf" ześrodkowana w rejonie Przasnysza już nocą z 4 na 5 września miała przesunąć się do Krasnosielca i stąd rankiem ruszyć na Różan z zadaniem uchwycenia przez zaskoczenie mostu na Narwi. W ślad za dywizją pancerną miały postępować związki taktyczne korpusu "Wodrig" i we współdziałaniu z nią opanować lewy brzeg Narwi, a następnie rozwijać działania w kierunku Ostrowi Mazowieckiej i Broku. W skład korpusu wchodziły l DP (dow. gen. por. Joachim von Kortzfleisch), 12 DP (dow. gen. por. Ludwik von der Leyen), l BK (dow. płk Feld). Ogółem siły korpusu liczyły 49576 żołnierzy, 336 dział i moździerzy, 207 dział ppancemych oraz 120 czołgów i 92 transportery opancerzone. Natomiast 11 DP (dow. gen. mjr Max Bock) i 61 DP Rezerwowa (dow. gen. von Haenicke) wchodzące w skład l Korpusu pod dow. gen. por. Waltera Petzela miały nacierać na Pułtusk i po uchwyceniu przeprawy na Narwi dalej na Wyszków1.
Przeciw tak ogromnej sile jaką stanowił korpus "Wodrig" wraz z dywizją pancerną do obrony przedmościa Różana stanęły oddziały 41 Rezerwowej Dywizji Piechoty.
5 września ugrupowanie oddziałów 41 DP na przyczółku różańskim oraz obronie Narwi w tym rejonie było następujące:
- 2 bataliony 115 ppłk Czesława Rzedzickiego, który dowodził również przyczółkiem, obsadzały m. Różan,
- artyleria: l dywizjon 61 pal (bez dowódcy), dwie baterie na stanowisku na wschodnim brzegu Narwi w lesie przy szosie na Ostrów Mazowiecką, 3 działonowy pluton artylerii pozycyjnej zajmował również tę pozycję,
- mp. dowódcy przyczółka - koszary na zachodnim brzegu Narwi, tu także 115 kompania saperów i kompania cekaemów ptrzeciwlotniczych.
Ponadto gen. Piekarski, dow. 41 DP dla obrony odcinka Narwi od Kruszewa (7 km na północny wschód od Różana) do kolana Narwi na południe od Brzuze ugrupował resztę oddziałów 41 DP następująco:
- na północ od Różana 2 batalion kpt. Stanisława Jachnika 114 pp z 3 dywizjonem 61 pal organizował obronę odcinka Kruszewo-Chełsty, dowództwo nad odcinkiem północnym i środkowym sprawował płk. Marian Raganowicz - dowódca piechoty dywizyjnej, który w swej dyspozycji miał w odwodzie 3 batalion 114 pp, mjr Krajnika w Ludwinowie na wschodnim skraju lasu Szczawin,
- na południe od Różana do Kobylina wysunięty był I batalion mjr Emila Cimury 116 pp z czatami nad Narwią w miejscowości Dzbądz i Brzuze,
- odwody w dyspozycji: l batalion mjr Jana Świtałkowskiego 114 pp wraz z dowództwem pułku ppłk Zygmunt Fila w folwarku Czamowo, 116 pp ppłk Mieczysława Chamewskiego (bez l batalionu) oraz 3 dywizjon 51 palu na stacji kolejowej Pasieki, - mp. kwatery sztabu 41 DP - m. Góry (15 km na południowy wschód od Różana).
Położenie sąsiadów:
- na północy - 33 DP (SGO "Narew") wysunęła 134 pp do lasu nad Narwią na zachód od Lipianki,
- na południu - 1 DP Leg. wysunęła swą kawalerię dywizyjną do Nowego Lubiela nad Narwią (około 20 km na południe od Różana)2.
"Byłjuż mrok, kiedy Pawlus przybiegł zdyszany. Panie podchorąży, rakiety nad Sieluniem! Idą ścierwa! Wyskoczyli za krzaków: daleko, za Narwią, powoli z nieba spływały czerwone gwiazdy i słychać było stukanie karabinowych wystrzałów, dwa razy erkaem się odezwał, jakby chłopak przebiegł ciągnąc kijem po parkanie. -Mamy gości - zatarł ręce Górnicki - trzeba ich będzie z całego serca powitać Dzwonił aparat telefoniczny. - Tu "Jeż" - krzyknął Nowosad - Tu "Jeż" - odezwał się Mulewicz - bądźcie gotowi do otwarcia ognia, gdy tylko się rozwidni. Weszliśmy w kontakt z Niemcami. (......) Tej nocy nikt nie mógł zasnąć, kanonierzy bez rozkazu tkwili przy działach, rozmawiali półgłosem, niekiedy cichli i wsłuchiwali się, w głębokościach przewalało się mruczenie motorów. Na niebo jeszcze dwukrotnie wytrysnęły światła rakiet. Niemcy szli wszystkimi drogami, otaczali Różan"3. Tak przedstawił sytuację w nocy 4 na 5 września jeden z obrońców Różana, Wojciech Żukrowski w swej książce "Dni klęski".
Już 4 września wieczorem uciekający cywile oraz patrole wysłane z poszczególnych placówek na dalekie rozpoznanie donosiły o zbliżaniu się do Różana od strony Makowa i Krasnosielca pancernych oddziałów nieprzyjaciela. W stronę przedmościa naciągały siły Dywizji Pancernej "Kempf" poprzedzane batalionem rozpoznawczym mjr Branda. Dywizja ta była groźnum przeciwnikiem dla 115 pp. Liczyła 7515 żołnierzy, 200 czołgów i transporterów opancerzonych, 52 działa i moździerze, 48 dział ppancemych i 12 armat przeciwlotniczych. W jej skład wchodził: 7 pułk czołgów, zmotoryzowany oddział rozpoznawczy i zmotoryzowany oddział przeciwpancerny4.
Tymczasem sztab armii "Modlin", a przede wszystkim Sztab Naczelnego Wodza zdradzał uzasadniony niepokój z powodu zaniku działań pościgowych nieprzyjaciela i jego tajemniczego zniknięcia z przedpola.
Pomimo usiłowań nie zdołano ustalić gdzie znajduje się dywizja pancerna. W rzeczywistości była ona już wtedy w rejonie Różana, lecz właśnie z tego obszaru nie było zupełnie meldunków lotniczych5. Pewnymi informacjami dysponował Sztab SGO "Narew". 4 września lotnictwo tj. grupy przeprowadziło rozpoznanie rejonu Myszyniec-Chorzele i zaobserwowało tam zgrupowanie broni pancernej. Ponadto na styku z armią "Modlin" zaobserwowano pod Różanem kolumnę czołgów na południe od Ostrołęki. Pomimo posiadania tych danych Sztab SGO "Narew" nie powiadomił o sytuacji ani Naczelnego Wodza, ani dowódcy armii "Modlin", co było karygodnym lekceważeniem reguł dowodzenia.
Podczas gdy trwały gorączkowe poszukiwania oddziałów niemieckich 5 września w godzinach rannych, rozpoczął się niemiecki atak na przedmoście.
Pierwszy kontakt z nieprzyjacielem nastąpił w m. Sieluń. Pluton kaprala pchor. Sypniewskiego ostrzelał przednią straż grupy rozpoznawczej majora Branda. Ogień był skuteczny, nieprzyjaciel nie spodziewał się zasadzki właśnie w tym miejscu - parę kilometrów od Różana. Zniszczono kilka motocykli i wóz terenowy. Po gwałtownej wymianie strzałów, nieprzyjaciel wycofał się w stronę Młynarzy. Tak kierując się zasadą terroru i zniszczenia, prócz spalenia wsi rozstrzelano ludność cywilną. Cisza pod Sieluniem trwała krótko. W kilkanaście minut po potyczce, niemiecka artyleria otworzyła ogień z rejonu Młynarzy na pozycję l plutonu oraz Różan. Nawała artyleryjska prowadzona była przez baterię hałubic 105 mm trwała około 15 minut. Po jej zakończeniu do ataku przystąpiły czołgi. To natarcie również odparto m. in. dzięki celnym strzałom działonu przeciwpancernego pod dowództwem kaprala Michalaka. Został zniszczony jeden czołg. Podczas odparcia ataku na placówkę w Sieluniu wzięła również udział artyleria przedmościa, jednakże ku zdziwieniu żołnierzy wkrótce umilkła. Po odparciu tego atakul pluton wycofał się do wsi Dyszobaba. Również i następna przeszkoda na drodze do Różana została zaatakowana bronią pancerną. Po wstępnym ostrzale artylerii, od którego cała wieś stanęła w płomieniach oraz nalocie bombowym prowadzonym przez sześć bombowców typu He-111 rozpoczął się atak wozów pancernych wspieranych piechotą. Mimo, iż nieprzyjacielska piechota była skutecznie ostrzeliwana, kompanii porucznika Ruska groziła zagłada -nieprzyjaciel był zbyt silny. Została ona ocalona przez fort nr I, który ostrzelał nieprzyjaciela umożliwiając ewakuację kompanii. Na polu walki prócz żołnierzy niemieckich pozostały dwa niemieckie czołgi, z czego jeden został zniszczony przez człowieka, który rzucił w jego stronę naczynie z benzyną.
Również żołnierze placówek znajdujących się w miejscowości Załuzie przy szosie ostrołęckiej stoczyli krótki bój i odskoczyli od swych kompanii w fortach6.
Dowódca przedmościa różańskiego, pułkownik Czesław Rzedzicki relacjonował: O świcie 5 września, szosą Krasnosielc-Sieluń-Różan pojawiła się na przedmościu Różan 7 brygada pancerna, w sile 60 czołgów różnych typów i około baonu piechoty. Przy poparciu dyonu artylerii kalibru około 100 m/m i baterii około 155 m/m 7 brygada pancerna prowadziła cały dzień natarcie bezskutecznie, nigdzie nie przekraczając drutów kolczastych7.
Należy dodać, że informacje jakimi dysponował płk Rzedzicki były niezbyt ścisłe, a siły wroga dużo potężniejsze. O tragizmie sytuacji obrońców świadczyło m. in. to, iż nie zdawali sobie w pełni sprawy z zagrożenia. W sztabie Naczelnego Wodza zakładano, że na Różan naciera baon wsparty dyonem artylerii. Zidentyfikowano 3 pułk kawalerii z l brygady kawalerii. Prawdopodobnie taki wniosek został wyciągnięty z meldunku jaki przesłał dowódca SGO "Narew" o godzinie 9°° do Naczelnego Wodza, podając w nim, że "oddział zmotoryzowany z artylerią strzelał na Różan". Tak więc o walce 115 pp wiedzieli w dniu 5 wrześni tylko dow. 41 DP i sąsiadująca od północy 33 DP8. Odgłosy walki odchodzące z Różana słyszała również l DPLeg., która 5 września przebywała w m. Lubiel, ponadto kapitan z wyżej wymienionej jednostki w Różanie biorąc czynny udział w jego obronie9. Obrońcy przedmościa zostali więc skazani na siebie, natomiast siły przeciwnika w ciągu dnia rosły. W godzinach przedpołudniowych podeszły w rejon przedmościa oddziały niemieckiej l Brygady Kawalerii oraz 12 dywizji piechoty liczące około 13 tysięcy żołnierzy i 98 dział. Razem więc siły nieprzyjacielskie biorące udział w forsowaniu Narwi w rejonie Różana liczyły około 30 tysięcy żołnierzy (załoga przedmościa około 3300 żołnierzy). Mimo dziesięciokrotnej przewagi w ludziach i jeszcze większej w uzbrojeniu, nieprzyjaciel nie zdołał opanować przedmościa10.
O godzinie 10°° nieprzyjaciel rozpoczął artyleryjsko-lotnicze przygotowanie natarcia. Ogień prowadziło 8 dywizjonów artylerii, a z powietrza liczne grupy samolotów zrzucały bomby burzące i zapalające.
Pociski artyleryjskie i bomby lotnicze gęsto padały na forty i miasto, które stanęło w płomieniach. W wyniku ostrzału w dużym stopniu została zniszczona sieć telefoniczna. Żołnierze kryli się w rowach strzeleckich i kazamatach fortów czekając aż ucichnie huraganowy ogień. Ostrzał artylerii nieprzyjaciela dosłownie wgniatał załogę przedmościa w ziemię.
"Wydawało mi się, że z fortów została tylko góra zrytego piachu, gruzu, pokruszony beton, nikt nie przetrwał pod tym rumowiskiem. Kanonierzy sięgnęli po karabiny, kładli się w krzakach. Wróg lada chwila wysunie się zza wzgórz i potoczy się za most. (......) skupieni kierowali lufy armatnie ku drodze owiodącej do mostu"11.
Jak tylko ogień artylerii ucichł, obrońcy fortów wybiegali z kazamatów i po zajęciu rowów strzeleckich otworzyli ogień z broni ręcznej i maszynowej do nacierającej piechoty oraz obrzucali ją granatami. Niemcy zalegali tuż przed fortami. Skutecznie rażeni ogniem broni maszynowej mimo wsparcia czołgów nie mogli wedrzeć się na forty. Należy wspomnieć, że obrońcy Różana nie otrzymali w tym czasie wsparcia własnej artylerii, gdyż nie miał kto pokierować jej ogniem. Dowódca l dywizjonu 61 pal mjr Zdzisław Wilanowicz ze Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii był jeszcze w drodze do Różana. Ponadto od wybuchów bomb lotniczych i pocisków artyleryjskich została przerwana sieć łączności telefonicznej pomiędzy bateriami, a punktami obserwacyjnymi. Z tego powodu dowódcy baterii nawet na własną odpowiedzialność nie mogli skutecznie otworzyć ognia. Jedynie podchorąży Wojciech Żukrowski, który znał teren Różana z czasów ćwiczeń przed wybuchem wojny, uruchomił ogień swego trzydziałowego plutonu na podstawie mapy, w momencie gdy załoga fortu była w krytycznej sytuacji, ratując ją tym samym od zagłady12. Oto jak doszło do interwencji: "Już opuszczali działa, biegli drogą w stronę koszar. Jeśli armaty milczały, chcieli bodaj karabinem wesprzeć towarzyszy (.....) - Bateria do dział - krzyknął jasnym głosem. - Strzelamy! - Podawał komendę, pamiętał przecież niebezpieczne miejsca, miał ponotowane współrzędne, tysięczne kątów i odległości. Ale strzelać musiał ślepo. (.....) Czołgi sunęły szybko, osiągnęły pierwszą wyniosłość, zakolebały się w lejach, powlokły zasieki. Żołnierze przywarli do okopu, strzelali pośpiesznie. Nieprzyjacielska piechota posuwała się skokami, kilku padło, ale natarcie -wsparte ogniem działek czołgowych parło coraz bliżej pierwszego zygzaka słabo obsadzonych rowów. (.....) Najbliższy czołg był kilkaset kroków od okopu. Wieżyczką kręcił czujnie, ryj działka zwracał się ku trzeszczącej niecierpliwie linii i błyskał raz po raz ogniem. (.....) Pierwszy czołg wyjeżdża nagle zza fortu, strzela obrońcom w plecy. Strasz,y hukaniem działka, chrzęstem żelaza. Ogień karabinów maszynowych zamiata piaszczystą krawędź okopu. Strzelcy, którzy przerazili się, spróbowali ucieczki, padając przeszyci kulami. Czołg przestaj e, bije w gniazda karabinów maszynowych, cement i deski pryskają na boki. (.....) Jakiś zgarbiony plutonowy prowadzi dwie drużynki do zatkania luki. Zabiegają drogę atakującym. Z bliska, prawie twarzą w twarz, strzela do Niemców. Rozstępują się, jeden pada, ale zaraz Polaka dosięga seria z automatu. Walka zamienia się w szereg starć, grupami zderzają się, rozpryskują na boki, kłują bagnetem i zdradliwie strzelają z biodra, ale nad wszystkim góruje zwycięska wrzawa wdzierających się napastników. Wybuch pierwszego granatu pada jak sygnał przełomu. Pocisk kończy lot na skraju naszych pozycji, eksploduje w gromadzie Niemców. Natychmiast wwierca się w niebo biała rakieta i pęka deszczem oślepiających gwiazd. Niemcy żądają wydłużenia ognia, ale to nie jest pomyłka, granaty rwą się coraz gęściej. Babickiemu trudno było uwierzyć, żeby nasza artyleria wyczekiwała tak długo i dopiero teraz wkraczała ze wsparciem. Gdy bliska chmura kurzawy przywalała czterech Niemców i zmiatała ich ze szczytu wzgórza, a hełm brzęczy odbity od ściany fortu, podchorąży czuje ogarniającą go wdzięczność. Słysząc ogień własnej artylerii żołnierze zrywają się na rozkaz, spadają ze wszystkich stron na niemiecką piechotę. Grenadierzy, którzy wpadli między forty, zatrzymują się ogarnięci strachem, nie wiedzą, w którą stronę 'Wchodzić, z tyłu biegł przecież drugi rzut natarcia, a teraz -wyrosło pełno Polaków. Zanim podnieśli ręce, już padli skłuci bagnetami, zatupotały nogi w owijaczach, przechrypiało -hura i okopy znów znalazły się w naszym ręku"13.
Tak więc pierwsze silne niemieckie natarcie na Różan zostało załamane. Około południa po przegrupowaniu swoich sił, rozpoczęło się generalne natarcie. Poprzedziło je silne przygotowanie artyleryjskie. Obok artylerii Dywizji Pancernej "Kempf", wykonywała ogień również artyleria 12 DP. Do akcji włączyło się również lotnictwo bombowe. Ostrzeliwane i bombardowane były forty, miasto i przeciwległy brzeg Narwi. Nieprzyjacielska piechota pod osłoną czołgów przeszła do generalnego szturmu. Atakowała Różan z trzech kierunków od północy, zachodu i południa. Główne uderzenie wyszło jednak z kierunku północnego. Kolumna niemieckich czołgów wspierana silnymi pododdziałami piechoty, zaczęła się posuwać szosą na Różan ze zniszczonej Dyszobaby. Minąwszy osiedle Ołda, nieprzyjaciel znalazł się w strefie ognia fortu nr I. Czołgi w tym miejscu mogły poruszać się wyłącznie po szosie. Od Różana aż do przepływającej przez Ołdę rzeczki Różanica szosa biegła jarem między dość stromym wzgórzem. Tym bardziej rzeczka miała bagniste brzegi i czołgi mogły ją przebyć tylko po moście. Z fortu otworzyły ogień dwa działony przeciwpancerne: kaprala Michalaka oraz plutonowego Józefa Bienia. Ogień był celny. Po kilku pociskach czołowy czołg został uszkodzony, w następnym rozerwano gąsienice. Piechota niemiecka skutecznie ostrzeliwana zaległa pod miasteczkiem, oczekując na czołgi. Te jednak wciąż ostrzeliwane, nie przejawiały zbytniej ochoty na wystawienie się pod bezpośredni ogień.
Pojawiły się natomiast czołgi i piechota na polnej drodze biegnącej od wsi Prycanowo i przysiółka Różanek. Zastopowanie natarcia głównego z Dyszobaby umożliwiło obu działonom skierować ogień na nowego nieprzyjaciela. Ogień był skuteczny - każdy z działonów miał na swym koncie jeden czołg wroga. Zniszczenie czołgów spowodowało wycofanie się piechoty14.
Oto jeszcze jeden fragment bitwy w relacji podchorążego Wincentego Kruszyńskiego, zastępcy dowódcy plutonu cekaemów, przydzielonego do I batalionu o walczącego w obsadzie fortu nr I. "Od godziny 600 zajmowałem stanowisko obserwacyjne na przedpolu fortu z lewej strony, patrząc w stronę szosy ostrołęckiej, obok mnie goniec. Stanowiska dla ckm i punkty obserwacyjne byty przygotowywane już przed naszym przybyciem. W dniu 5 września artyleria niemiecka ostrzeliwała fort od godziny 6 i5 (tak było na moim zegarku). Ogień był huraganowy z małymi przerwami (.....) Około godziny 16°° słońce świeciło przez dymy, Różan płonął już dawno. Rozpoczęło się duże natarcie czołgów, wsparte piechotą. Otworzyliśmy silny ogień, który złamał natarcie z dala od fortu, ale przyszło nowe i nowe natarcie, które ostatecznie załamały się. Jeden czołg podszedł na odległość 100 metrów od miejsca, gdzie miałem rano stanowisko obserwacyjne. Tenże czołg otrzymał dwie średnie serie i zaczął płonąć. Drugi został trafiony z odległości 300 metrów. Tylko dwóch czotgistów wyszło czołgistów wyszło z płonącego pudła. Do czołgów strzelały również karabiny przeciwpancerne. Kto trafił trudno stwierdzić. Inne czołgi niemieckie schowały się za wzniesienie od strony północnej i południowo-wschodniej. Powoli nastawała cisza. Przychodził wieczór, tylko rakietami Niemcy ostrzeliwali forty"15.
Twarda walka trwała także na fortach nr II i III. Atakowały je zarówno czołgi jak i piechota nadciągające szosami z Makowa i Pułtuska, jak też zbliżające się szeroką ławą polami od południowego zachodu. Polskich stanowisk broniły cztery armaty przeciwpancerne, którymi dowodził osobiście dowódca kompanii, kapitan Feliks Piorun. W kilka minut po otwarciu ognia zostało trafionych kilka czołgów. W tej sytuacji Niemcy wycofali się na pozycje wyjściowe.
Po załamaniu się wyżej opisanego natarcia nad przedmościem pojawił się samolot zwiadowczy typu Henschel. Wkrótce na Różan otwarła ogień artyleria nieprzyjacielska precyzyjnie wstrzeliwując się w forty. Po silnej nawale ognia, dział wielkich kalibrów trwającej kilkanaście minut pojawiło się kilka Stukasów, które zrzuciły kilkadziesiąt bomb, z których wiele spadło na forty. Potężne mury nie zostały jednak uszkodzone. Straty wśród obrońców były niewielkie.
Intensywne bombardowanie lotnicze pozwoliło nieprzyjacielowi przeprowadzić skuteczne natarcie w kierunku cmentarza. Opanowanie jego dawało nieprzyjacielowi wgląd na starorzecze, a przede wszystkim na most. W akcji zorganizowanej w celu wyrzucenia Niemców z cmentarza brała udział l kompania strzelecka porucznika Ruska. Po zaciętej walce udało się wyprzeć Niemców, których resztki żołnierze l kompanii pędzili aż do osiedla Ołda. Tam zostali jednak zatrzymani silnym ogniem z broni maszynowej z miejscowości Chrzczonki16.
Podczas odparcia wyżej opisanego natarcia czynny i skuteczny udział choć krótkotrwały, wzięła artyleria przedmościa. Przypadek zdarzył, że tuż po odparciu pierwszego ataku nieprzyjaciela, przybył do Różana kapitan Stanisław Truszkowski, dowódca 3 baterii l dywizjonu artylerii l DP Legionów. Podczas postoju dywizji w m. Lubiel, mjr Jan Pietrzak dowódca tegoż dywizjonu wysłał swego adiutanta kapitana Kobylińskiego wraz z kapitanem Truszkowskim, w stronę przedmościa skąd słychać było odgłosy walki w celu nawiązania bezpośredniej łączności z dowódcą tego przedmościa. Na prośbę pułkownika Rzedzickiego objął on doraźne dowództwo nad l dywizjonem 61 pal i zorganizował punkty obserwacyjne oraz uruchomił sieć łączności.
Punkty obserwacyjne artylerii zostały umieszczone na fortach po drugiej stronie Narwi z tego też względu łączność każdorazowo była uszkodzona, po ostrzale przedmościa. Kapitan Truszkowski wspólnie z podchorążym Żukrowskim punkt obserwacyjny umieścili na dachu koszar skąd zostały podciągnięte druty telefoniczne do baterii. Kiedy kolumna piechoty nieprzyjacielskiej na samochodach pod osłoną czołgów i transporterów opancerzonych zbliżała się do miasta została ostrzelana ogniem artylerii l dywizjonu 61 pal i plutonu podchorążego Żukrowskiego. Ogień był celny, kilka samochodów stanęło w płomieniach. Wśród Niemców powstało chwilowe zamieszanie.
Jednakże ogień artylerii nie trwał zbyt długo. Artyleria niemiecka przeniosła swój ogień w stronę koszar powodując przerwanie łączności oraz zmuszając obserwatorów do wycofania się. Podczas ostrzału został zniszczone działo podchorążego Żukrowskiego17.
Późnym popołudniem Niemcy usiłowali sforsować siłami 2 kompanii batalionu rozpoznawczego dywizji pancernej majora Branda, Narew i uchwycić przyczółek pod Chełstami. Nie mogli jednak przełamać oporu 2 batalionu 114 pp i o zmroku na rozkaz dywizji wycofali się na zachodni brzeg, a następnie z całym batalionem majora Branda dojechali do odwodu w Sławkowie (8 km na północny zachód od Różana)18.
Według większości źródeł natarcie na przedmoście zostało przerwane około godziny 18°°. Nieprzyjaciel poniósł znaczne straty w ludziach i w sprzęcie. Dowódca przedmościa pułkownik Rzedzicki ocenił jego straty na 14-18 czołgów (według meldunków, jakie otrzymał z poszczególnych odcinków obrony), sam zaś stwierdził, że zostało zniszczonych 9 czołgów. Straty własne w ludziach ocenił na 20 zabitych i 50 rannych. Kapitan Stefan Parfiniewicz, adiutant 115 pp straty nieprzyjaciela określił na 12 czołgów, natomiast w stosunku do strat wroga podaje, że są one proporcjonalnie niewielkie w stosunku do strat wroga. Należy podkreślić, że nieprzyjaciel nie uzyskał również żadnych zysków terenowych. Mimo zaangażowania całości sił Dywizji Pancernej "Kempf i znacznych sił 12 DP, nieprzyjaciel nie zdołał uchwycić przeprawy na Narwi w Różanie i wyjść na wschodni brzeg rzeki. Tym samym zostało opóźnione natarcie całego Korpusu "Wodrig" w kierunku Ostrowi Mazowieckiej i Broku.
W komunikacie nr 5 Oberkommando der Wehrmacht (OKW) z 6 września o położeniu na froncie w dniu poprzednim, m.in. czytamy: 3 armia w dniu 5 września kontynuowała marsz w kierunku Narwi. J Korpus armijny wyruszył z kierunku Ciechanów-Wola Wierzbowska w kierunku szosy Gołymin Stary-Maków Mazowiecki. Korpus Wodriga osiągnął rejon Makowa, a jego jednostki walczyły w miejscowości Różem o utworzenie przyczółka. Dotychczasowa zdobycz - o ile można było ją ustalić, wynosi 10000 jeńców i 60 dział19.
Wzmianki o jeńcach i zdobytych działach wydają się aż nadto przesadzone, zważywszy na stan armii "Modlin", które przedostały się za Wisłę i Narew.
Wydaje się, że sztaby główne obu walczących stron miały wieczorem 5 września dalekie od rzeczywistości informacje o przeciwniku. Podczas gdy dowódca armii "Modlin" wydawał rozkaz operacyjny, nakazujący przejście do obrony na całym froncie armii, Naczelne Dowództwo, nie orientując się widocznie w sytuacji, powróciło raz jeszcze do koncepcji działania zaczepnego poprzez Narew w kierunku zachodnim. Decyzję tę podjęto jedynie na podstawie znalezionej przy zabitym oficerze niemieckim mapy, na której wyrysowane były kierunki natarcia nieprzyjaciela z rejonu Przasnysza i Gruduska przez Ciechanów na południowy zachód. Na tak kruchej podstawie, nie sprawdzonej żadnym rozpoznaniem, zostały wydane rozkazy, tym samym rozpoczynając nową fazę operacyjną .na północnym froncie, która zakończyła się nieprzewidzianą katastrofą.
O godzinie 1815 Naczelne Dowództwo wydało następujący rozkaz dla dowódcy grupy operacyjnej "Wyszków": "Zadanie: Grupa generała Kowalskiego w składzie: I Dywizja Piechoty, 41 Dywizja Piechoty bez dowództwa 115 pp i 2 baonów (pozostających w Różanie), Mazowiecka Brygada Kawalerii, ma przygotować się skrycie do uderzenia z rejonu Pułtusk w kierunku zachodnim. Wykonanie uderzenia - na rozkaz pana Generała (oddawca objaśni o intencji N.W.). O ile uderzenie będzie prowadzone dzisiaj w nocy, należy użyć: 1 dywizję piechoty i Mazowiecką BK, a 41 dywizję piechoty podciągnąć do odwodu. Gdyby natarcie było prowadzone w dniu 6 września - należy uderzyć l 41 dywizją piechoty oraz Mazowiecką BK. Uderzenie ma mieć charakter wypadu na skrzydło wojsk, idących na Modlin, po czym należy przewidzieć wycofanie się jego na Pułtusk względnie Zegrze... W związku z tym: 41 dywizję piechoty skierować bezzwłocznie do rejonu lasów na wschód od Pułtuska, 115 pp bez baonu pozostanie w Różanie, gdzie przechodzi pod rozkazy dowódcy SGO "Narew", 33 dywizja piechoty bez 135 pp i 11/32 pal oraz Podlaska Brygada Kawalerii ze składu SGO "Narew" otrzymały rozkaz pospiesznego przemarszu do rejonu lasów na północ od Wyszkowa, gdzie przechodzą pod rozkazy dowódcy armii "Modlin". Jednostki te otrzymały rozkaz nawiązania łączności z generałem Kowalskim w kierunku na Pułtusk.
Należy dodać, że rozkaz Naczelnego Dowództwa doręczony został przez majora Harlanda generałowi Kowalskiemu dopiero 6 września o godzinie 6°°. Nie obowiązywał go zatem pierwszy wariant, wypad w nocy z 5 na 6 września.
Równoległego rozkazu pisemnego dla generała Młota-Fijałkowskiego, dowódcy SGO "Narew" nie udało się wysłać dalekopisem, gdyż łączność przewodowa była przerwana. Wysłano więc drogą radiową niefortunnie zredagowany skrót rozkazu: "Skierować natychmiast 33 DP bez pułku i Podlaską BK w lasy północny Wyszków pod rozkazy armii "Modlin", m.p. Legionowo. Suwalska BK do odwodu Łomża. Różan przechodzi pod rozkazy grupy "Narew".
Depesza ta, wywołała fatalne nieporozumienie w dowództwie SGO "Narew" na temat przynależności 41 DP. Młot-Fijałkowski zrozumiał, że prócz odcinka różańskiego otrzymuje również pod rozkazy 41 DP z armii "Modlin"20.
Po całodziennej walce zwycięska załoga miała nadzieję, iż nazajutrz pomyślnie wykona zadanie. Generał Piekarski jej sytuację ocenił inaczej. Przypuszczał, że Niemcy wykorzystają swą przewagę, zwiążą przyczółek z zachodu, a natarciem wzdłuż wschodniego brzegu osaczą załogę i uniemożliwią jej dołączenie do głównych sił dywizji. Dlatego, na mocy udzielonego mu przez generała Kowalskiego pełnomocnictwa, wieczorem dał podpułkownikowi Rzedzickiemu rozkaz, by nocą opuścił z załogą przyczółek i wycofał się na wschodni brzeg Narwi, gdzie na skraju koszar i lasku różańskiego miał zorganizować się obronnie w ramach odcinka obrony 41 D Rez. na Narwi.
Wydaje się, że decyzja generała Piekarskiego była przedwczesna, tym bardziej, że podjął ją po pomyślnej całodziennej walce załogi. Toteż nie trafiła ona do przekonania dowódcy piechoty dywizyjnej pułkownikowi Raganowiczowi, sprawującemu dowództwo nad północnym odcinkiem obrony dywizyjnej, który uważał, iż wywoła ona "rozgoryczenie wśród załogi przedmościa".
Wycofanie załogi odbyło się nocą bez przeszkód ze strony nieprzyjaciela, jednakże nie zniszczono przedtem mostu na Narwi, rzekomo z braku materiałów wybuchowych, które można było jednak przygotować. Ułatwiło to Niemcom w późniejszym czasie przeprawę przez Narew. Jeszcze gorszym zaniedbaniem, tym razem ze strony dowódcy 41 DP, było niezameldowanie przełożonym o opuszczeniu przyczółka różańskiego, wskutek czego przez dłuższy czas nie wiedział o tym ani dowódca, ani Naczelny Wódz21.
1. Andryszczyk S., 1989: "Walki w obronne oddziałów polskich na obszarze obecnego województwa ostrołęckiego we wrześniu 1939 roku", Zeszyt naukowy III, s.116,
2. Prowit M., 1983: "Komentarze do historii polskich działań obronnych 1939", Tom I, s.86, Truszkowski S., 1960: "Działania 1 DP Legionów w 1939 r.", s.165, Głowacki L., 1985: "Obrona Warszawy i Modlina 1939", s.92,
3. Żukrowski W., 1970: "Dni klęski", s.89,
4. Kosztyła Z., 1976: "Wrzesień 1939 r. na Białostocczyźnie", s.115,
5. Jaruga T., Karbowski W., 1987: "Armia Modlin 1939 r.", s.152,
6. Juszkiewicz R., 1992: "Walki o przedmościa Różan, Pułtusk, Płock 1939", s.33-34, Malczewski J., 1982: "Różan broni się jeszcze", s.20-29, Kazimierski F., "Różan i ziemia różańska",
7. Juszkiewicz R., 1992: "Walki o przedmościa Różan, Pułtusk, Płock 1939", s.36,
8. Prowit M., op. cit. s.187,
9. Truszkowski S., 1969: "Mój wrzesień", s.57, patrz: Z dni pokoju i wojny, s. 20,
10. Juszkiewicz R., 1992: "Walki o przedmościa Różan, Pułtusk, Płock 1939", s.37,
11. Żukrowski W., op. cit. s. 105,
12. Malczewski J., op. cit. s.34-35, Andryszczyk S., op. cit. s. 119-120,
13. Żukrowski W., op. cit. s. 111-115,
14. Juszkiewicz R., 1992: "Walki o przedmościa Różan, Pułtusk, Płock 1939", s.37-38, Malczeski J., op. cit. s.34,
15. Juszkiewicz R., 1992: "Walki o przedmościa Różan, Pułtusk, Płock 1939", s.47,
16. Andryszczyk S., op. cit. s.118, Kazimierczak F., op. cit. s.83-84,
17. Żukrowski W., op. cit. s.130-137, Truszkowski S., "Mój wrzesień", s.60-78,
18. Jaruga T., Karbowski W., 1987: "Armia Modlin 1939 r.", s.161,
19. Juszkiewicz R., 1992: "Walki o przedmościa Różan, Pułtusk, Płock 1939", s.48,
20. Jaruga T., Karbowski W., op. cit. s.152-154,
21. Kosztyła Z., op. cit. s.116.
Opracował: Piotr Pogorzelski Prawa autorskie © Moje miasto Różan Wszystkie prawa zastrzeżone. Opublikowane: 2003-05-21 (22408 odsłon) [ Wróć ] |